Stinissen
Wróć do swego serca
Możemy też powiedzieć w ten sposób: chodzi o to, by powrócić do swojego serca. Tutaj jednak ważne jest zrozumienie, czym jest serce.
Biblijne serce jest mieszkaniem, w którym jestem, gdzie przebywam (według wyrażenia semickiego lub biblijnego: gdzie zstępuję). Jest naszym ukrytym centrum, nieuchwytnym dla naszego rozumu ani dla innych; jedynie Duch Boży może je zgłębić i poznać. Jest ono miejscem decyzji w głębi naszych wewnętrznych dążeń. Jest miejscem prawdy, w którym wybieramy życie lub śmierć. Jest miejscem spotkania, albowiem nasze życie, ukształtowane na obraz Boży, ma charakter relacyjny: serce jest miejscem przymierza.
Kiedy mistycy mówią o powrocie do swego serca, mają na myśli miejsce, które wydaje się położone o wiele głębiej niż biblijne serce. Oczywiście trzeba przejść przez serce biblijne, to tam przecież podejmujemy decyzję zstąpienia. Jednak chodzi o to, by zejść jeszcze głębiej, na miejsce, gdzie mieszka Trójca Święta, gdzie jesteśmy wciągnięci w Jej życie.
Jest to miejsce, które poniekąd istnieje poza nami samymi, miejsce, w które wpływa wieczność. Jesteśmy ograniczonym naczyniem, a to głębokie, najgłębsze w nas, jest otwarciem. Kiedy stajemy pośrodku tego — modlitwa uczy nas, że wszystkie słowa, wyobrażenia komentują ciszę — wówczas granice się zamazują. Nasze ograniczone istnienie, ze wszystkim, co ono oznacza, jest ważne. Jednak to, co najgłębsze, i to, co ma wynosić wszelką ograniczoność, jest nieograniczone i nieskończone.
Teresa z Avili nazywa to miejsce el espíritu (duchem) albo el centro del alma (centrum duszy). W Twierdzy wewnętrznej pisze:
Co się zaś tyczy tego wnętrza duszy, tego ducha, o którym tu mówię, jest to rzecz tak trudna do wytłumaczenia, a także i do uwierzenia, że obawiam się, siostry, byście wobec mojej nieudolności nie miały pokusy odmówienia wiary moim słowom. Może to w rzeczy samej wydawać się niepodobną do pogodzenia sprzecznością, że dusza, jak mówię, cierpi utrapienia i smutki, a przy tym jednak w doskonałym zostaje pokoju. Spróbuję wam to wytłumaczyć za pomocą jednego lub drugiego porównania; (…) Król, na przykład, choć może w rządach swoich ciężkie ma zawikłania i kłopoty, choć może wojny srożą się w jego królestwie, sam przecież spokojnie mieszka w swoim pałacu. Tak i tu, choć w innych mieszkaniach zdarzają się różne rozruchy, pełzają gady jadowite, słychać krzyki i zgiełk, wszystko to nie dosięga duszy w tym siódmym mieszkaniu będącej ani jej nie zdoła stamtąd wyprowadzić. Wrzawa i zgiełk, dochodzące do jej uszu, sprawiają jej niejaką przykrość, ale zmieszać jej i pokoju jej odebrać nie zdołają.
Człowiek nie jest zredukowany tylko do ciała i duszy, ale ma również ducha albo jest duchem. Znajdziemy to u św. Pawła: Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa (1 Tes 2,23) i w Liście do Hebrajczyków: Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha (4,12).
Rozróżnienie między duszą i duchem jest sprawą fundamentalną. Negować to, oznacza przeczyć doświadczeniu mistycznemu. Zarówno psychologia, jak i teologia lekceważyły, niestety, to rozróżnienie. Psychologowie, a także teologowie powinni więcej uczyć się od mistyków. Człowiek nie będzie zupełnie wolny pomimo wszystkich znanych na świecie zabiegów psychologicznych, jeżeli nie odnajdzie się i nie zakorzeni w swoim duchu.
Duch jest miejscem, w którym mieszka Bóg i w którym jesteśmy Jego obrazem, jesteśmy w pełni sobą. To, co nazywamy życiem wewnętrznym, to długa wędrówka do naszego ducha, do centrum. W twierdzy wewnętrznej naszej duszy, w samym jej środku, jest miejsce, w którym tryska źródło i zawsze świeci słońce. Ten wewnętrzny raj, ten zamknięty ogród, jest celem podróży. Nic nie może splamić ani zabrudzić tego raju.
Teresa z Lisieux pisze:
Spokojna ku górze
Dusza moja wzlata
W słonecznym lazurze
Ze skowronkiem się brata!
Za chmury szybuje,
Gdzie niebieskie szczyty,
Gdzie sam Bóg króluje,
Błękitem spowity!
Z kolei Teresa z Avili pisze:
Zważmy tu jednak i pamiętajmy, że źródło to i słońce jaśniejące, obecne zawsze w pośrodku duszy, chociażby grzechem śmiertelnym zmazanej, nigdy nie traci boskiej jasności swojej i żadna złość grzechu nie zdoła zaćmić przedwiecznej jego piękności. Ale dusza, pogrążona w ciemności grzechu, blasku tego Bożego do siebie nie przepuszcza, podobnie jak kryształ, gęstą i ciemną pokryty zasłoną, choć go wystawisz na słońce i słońce go promieniami swymi oświeca, nie rozjaśni się przecież blaskiem jego i światłości jego w sobie nie odbije.
I wybucha:
O, dusze odkupione krwią Jezusa Chrystusa, zrozumiejcie to i miejcie litość nad sobą! Czy to być może, byście rozumiejąc to, nie postarały się usunąć czym prędzej smoły grzechowej z tego kryształu?
Izaak Syryjczyk (VI wiek) przyrównuje duszę człowieka do cebuli.
Kiedy obieramy cebulę, jedna warstwa zostaje oddzielona od drugiej, a jej najbardziej wewnętrzny rdzeń, z którego roślina wyrasta ku światłu, spoczywa ukryty. Tam, w twojej własnej wewnętrznej izdebce, ujrzysz niebiańskie mieszkanie, ponieważ jedno jak i drugie jest jednym i tym samym.
Teresa, która na pewno nie czytała Izaaka Syryjczyka, kreśli podobny obraz:
Wróćmy już teraz do twierdzy naszej i jej licznych mieszkań. Mieszkania te macie sobie przedstawiać, nie jedno za drugim, jakby szereg komnat rzędem się ciągnących, ale raczej sięgajcie okiem do środka, gdzie jest komnata główna albo pałac, kędy król przebywa. Podobnie jak owoc palmowy osłoniony jest warstwami powłok, przez które przebić się trzeba, chcąc się dostać do ukrytego w środku słodkiego jądra, tak tu owa główna komnata otoczona jest mnóstwem innych, dokoła niej, nad nią i pod nią leżących .
Teresa mówi też, że bramą, która prowadzi do tej twierdzy, jest modlitwa i rozmyślanie . Bez modlitwy, wielkiej i wytrwałej, nie możemy oczekiwać, że dotrzemy do naszego wnętrza.
Święty Jan od Krzyża idzie tą samą drogą ku wnętrzu.
Najpierw trzeba zaznaczyć, że Słowo, Syn Boży, wraz z Ojcem i Duchem Świętym jest przez swą obecność istotnie ukryty w najgłębszej istocie duszy. Dusza zatem, która pragnie Go znaleźć, musi wyjść ze wszystkich rzeczy odnośnie do przywiązań i woli. Musi wejść w siebie przez głębokie skupienie tak, aby wszystkie rzeczy uważała za nieistniejące. (…) Przebywa zatem Bóg ukryty w duszy i tam Go powinien szukać z miłością człowiek kontemplatywny.
Teologiczną podstawę tej wewnętrznej mistyki, kiedy wchodzimy w siebie, aby spotkać Boga, stanowi więc zamieszkiwanie w nas Boga. Ma ono solidny biblijny fundament. Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (…) Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście (1 Kor 3,16–17).
Tę mistykę znajdujemy nie tylko u wielkich mistrzów hiszpańskich, ale i we Francji (Franciszek Salezy, 1567–1622), w Niemczech (Mistrz Eckhart, ok. 1260–1327; Jan Tauler, ok. 1300–1361) i we Flandrii (Ruysbroeck, 1293–1381).
Podczas modlitwy Anioł Pański 8 września 1996 roku Jan Paweł II w Castel Gandolfo wskazał, że mistyka ta jest szczególnie żywa w Kościele wschodnim:
W rzeczywistości, twierdzą oni [Ojcowie wschodni], człowiek nie jest do końca sobą, jeżeli zamyka się na Ducha Świętego. Św. Ireneusz, biskup Lyonu, którego ze względu na pochodzenie i formację można uznać za swoisty pomost między Wschodem i Zachodem, wyróżniał w człowieku trzy elementy konstytutywne: ciało, duszę i Ducha Świętego (por. Adversus haereses, 5, 9,1–2). Z pewnością nie zamierzał przez to zacierać granic między człowiekiem a Bogiem, ale chciał jedynie podkreślić, że człowiek osiąga pełnię tylko wówczas, gdy otwiera się na Boga. Według Afraata Syryjczyka, u którego słychać echo nauczania św. Pawła, Duch Boży zostaje nam udzielony w sposób tak wewnętrzny, że staje się niejako częścią naszego „ja” (por. Demonstrationes, 6,14).
W tym samym sensie rosyjski autor pism duchowych Teofan Rekluz nazywa wręcz Ducha Świętego „duszą duszy ludzkiej” i widzi cel życia duchowego w „stopniowym uduchowieniu duszy i ciała” (por. Listy o życiu duchowym) .