Stinissen – „Pokój serca”
W książce „Pokój serca” Stinissen podejmuje kilka tematów, nad którymi wielu chrześcijan się zastanawia, a które nie zawsze łatwo jest spójnie i przekonująco wyjaśnić.
Wola Boża a dopust Boży
Jednym z istotnych tematów książki jest rozróżnienie między wolą a dopustem Bożym. Wiele osób zadaje sobie pytanie o to, jak to możliwe, że w świecie jest tyle zła. Jednocześnie słyszą o Bożej Opatrzności – o nieustannej opiece Boga nad światem. Te dwie rzeczy wydają się sprzeczne ze sobą. Stinissen wyjaśnia bardzo logicznie kwestię woli i dopustu Bożego, ale przede wszystkim podkreśla, że w codziennym życiu chrześcijanina nie ma sensu zagłębiać się w to rozróżnienie. Wszystko co nas spotyka, nawet jeśli nie wynika z bezpośredniej woli Boga, ale raczej ze złego działania ludzi, zostało przez Boga włączone w Jego odwieczny plan, a zatem dzięki Jego interwencji stało się dobre i służy naszemu rozwojowi.
Bardzo ważna jest uwaga Stinissena, by w codziennym życiu nie skupiać się zbytnio na rozróżnieniu między wolą a dopustem Bożym, ale by każde wydarzenie przyjmować jako coś, czego Bóg chciał lub na co przyzwolił, a zatem co zostało już wprowadzone w Jego plan, dotknięte Jego obecnością. Ta świadomość, że skoro już się coś wydarzyło, to znaczy, że zostało dotknięte przez Boga i że On wykorzysta to ku dobremu, jest niezwykle cenna. Pozwala to rzeczywiście uwolnić się od zastanawiania nad tym, czy coś było wolą Boga, czy wynikało z grzechu człowieka, a może było zwykłym przypadkiem. Nie jest to istotne. Ważne jest, że Bóg jest w KAŻDYM wydarzeniu. Jeśli pozwolił, by się wydarzyło, nawet jeśli jest złe, to tylko dlatego, że potrafi je przemienić w większe dobro, jak mówi św. Augustyn. „Bóg podchodzi do zła w sposób tak suwerenny i mistrzowski, że rezultat okazuje się lepszy niż wtedy, gdyby zło nigdy nie zaistniało”.
Rozpoznawanie woli Boga w codziennym życiu
Stinissen daje wiele ważnych wskazówek dotyczących rozpoznawania woli Boga. Jest to kolejny dylemat wielu chrześcijan – „jak mam rozpoznać wolę Boga? Skąd wiedzieć, czego On ode mnie chce?”. Stinissen mówi bardzo wyraźnie: nie możemy uciekać się do Boga jedynie w sytuacjach wyboru i oczekiwać, że da nam On konkretne odpowiedzi. Chodzi o to, by stale, w każdym momencie życia, przebywać w Jego obecności i uczyć się odczytywać Jego wolę; by żyć w postawie „tak”, na wzór Jezusa i Maryi.
„Trzeba być jak wskazówka zegara, która przez cały czas jest w ruchu i w każdym momencie zajmuje dokładnie to miejsce, jakie powinna”. Oznacza to wierność natchnieniom Ducha Świętego w każdej chwili życia,, wypełnianie zadań, które Bóg przed nami stawia i które zawsze są na miarę naszych możliwości (nawet jeśli wydają się być zbyt trudne). Do tego, by odczytywać wolę Boga potrzebna jest umiejętność słuchania Go, rozpoznawania Jego poruszeń w naszym sercu. Gdy ktoś próbuje zdać się na wolę Boga tylko od czasu do czasu, nie jest w stanie jej rozpoznać. Do tego potrzebne jest ciągłe przebywanie w obszarze Jego woli, życie chwilą obecną, trwanie przed Nim tu i teraz. Stinissen podkreśla, że jedynie poprzez „tu i teraz” możemy mieć kontakt z nieskończonością, którą Bóg daje nam jakby poprzez lejek, małymi niezauważalnymi kropelkami ukrytymi w naszej codzienności.
Przeszłość i przyszłość
Omawiając pierwszy etap zawierzenia, Autor pisze tam o uzdrowieniu naszej przeszłości. Wyjaśnia, że w każdym momencie naszej przeszłości, nawet tej, gdy byliśmy jeszcze nieświadomi obecności Boga, był On obecny. Towarzyszył nam w naszych trudnych chwilach, przeszedł je z nami. „Wszystkie Twoje wspomnienia są także i Jego, twoje rany są Jego ranami”. Eucharystia ma moc uzdrawiania naszej przeszłości, przemieniania jej. Uzdrowienie od Boga jest jednak inne niż być może sobie wyobrażamy – nie polega ono na usunięciu ran, ale na przemienieniu bolesnego wydarzenia z przeszłości w moment łaski, a także na nadaniu sensu całemu cierpieniu, które z niego wypłynęło. Tym, co mam moc takiego przemienienia, jest słowo AMEN – zgoda na to, co się wydarzyło i na przyjęcie uzdrowienia..
Autor wraca do tematu przeszłości również przy drugim etapie zawierzenia. Zwraca uwagę, że będąc zbytnio zaabsorbowanymi przeszłością bądź przyszłością, różnymi troskami, często nie potrafimy zanurzyć się w chwilę obecną, w której jedynie można spotkać Boga. Często nie potrafimy oddać Mu bolesnej przeszłości, ani też z pełnym zaufaniem powierzyć naszej przyszłości („Ojcze, czyń ze mną co chcesz”). Żyjemy w ciągłym rozdarciu, forsując swoje plany i nie mogąc odnaleźć harmonii. Tymczasem życie tu i teraz, w postawie zwierzenia, wiąże się ze stanem harmonii i spokoju – człowiek jest oddany w ręce Boga, pozwala Mu się kształtować wedle Jego woli. „Jeżeli pozostajemy w pełnej harmonii z Bogiem, nigdy niczego nie tracimy. Otrzymujemy dokładnie to, co On pragnie nam ofiarować. Zawsze najwięcej”.
Posłuszeństwo
Mówiąc o zawierzeniu, Stinissen mówi dużo o posłuszeństwie. W jego rozumieniu nie jest to jednak postawa bierna polegająca na przyjmowaniu z góry narzuconych zachowań. Jego rozumienie posłuszeństwa jest zupełnie inne. Zakłada ono postawę aktywną, nieustanne działanie i odczytywanie woli Boga w każdej chwili życia. Wzorem posłuszeństwa jest Jezus Chrystus, który sam mówił, że przyszedł pełnić wolę Ojca, a jednocześnie był nieustannie „w ruchu”, w pełnym działaniu. „Tutaj wszystko stoi pod znakiem miłości, tu toczy się nieustanny dialog z Ojcem „Czy chcesz” – pyta Ojciec? „Tak Ojcze” – odpowiada Syn”. Przykładem całkowitego oddawania się do dyspozycji Boga, była też Maryja, która odpowiedziała TAK, nie wiedząc dokładnie, na co się godzi.
Postawa TAK pozwala Bogu swobodnie nami rozporządzać i uzdalniać nas do robienia rzeczy, które są pozornie ponad nasze siły. Stinissen przytacza pojęcie Überforderung – żądań ponad miarę. Żądania są jednak ponad miarę tylko z pozoru. W rzeczywistości Bóg pozwala nam dać z siebie więcej, niż wydaje na się, ze możemy. Posłuszeństwo nie oznacza bycia bezwolną marionetką w rękach Boga – Jego wola realizuje się indywidualnie w stosunku do każdego człowieka, uwzględniając Jego osobowość, temperament, talenty.
Chrześcijańskie przesłanie nadziei
Tym co nieustannie porusza mnie w książkach Stinissena jest umiejętność pisania o życiu z Bogiem w sposób tak pociągający. W jego książkach rzeczywistość życia z Bogiem jest tak żywa, tak autentyczna, że jawi się jako bliższa od tej rzeczywistości, w której żyjemy. Wiem, w tej świadomości jako chrześcijanie powinniśmy żyć ciągle, ale niestety zdarza nam się tę świadomość gubić.
Dziwię się, że tak mało mówi się w Kościele o tej postawie, o której pisze Stinissen – o tej niezachwianej pewności, że Bóg jest w każdym wydarzeniu, że nie możemy żadnej chwili życia traktować jako „bez-Bożnej”, że nawet złe wydarzenia nieustannie wciągane są w Jego plan.. Przesłanie to jest przecież tak pozytywne, tak pełne nadziei, tak zmieniające wszystko. Gdyby wszyscy chrześcijanie zdawali sobie z tego sprawę, mieliby podstawę, by inaczej patrzeć na rzeczywistość – by widzieć Boga w każdym zdarzeniu, nawet będącym skutkiem zła drugiej osoby, by ufać, że wykorzysta On w swoim planie nawet ludzkie zło i działanie przeciw Niemu. Gdybyśmy naprawdę umieli żyć w tym duchu, to wielu ludzi przyłączyłoby się do nas, pociągniętych tym niezwykłym zaufaniem. A tymczasem w codziennym życiu często nie różnimy się osób niewierzących- narzekamy, martwimy się, zabiegamy o wszystko tak, jakbyśmy nie do końca wierzyli w opiekę Ojca, który nieustannie czuwa nad każdym naszym krokiem.