4. Wychowanie dziecka do wolności
Celem właściwego wychowania jest osiągnięcie takiego etapu, kiedy to rodzice będą mogli stopniowo wycofać się, gdyż ich dziecko nauczyło się właściwie korzystać z wolności. Wychowanie dzieci do dobrego korzystania z wolności jest częścią – a właściwie celem – całego procesu wychowania moralnego.
Wolność jest zdolnością daną przez Boga człowiekowi, aby podejmował jakieś działanie lub nie; aby czynił to czy tamto; aby nadawał właściwy cel swoim czynom. Wolność charakteryzuje ludzkie czyny. Im więcej czynimy dobra, tym bardziej stajemy się wolni. Wolność osiąga swoją doskonałość, gdy zostaje podporządkowana Bogu, naszemu najwyższemu Dobru i źródłu naszego szczęścia.
Bóg stworzył nas z miłości, za co my możemy odwzajemnić się Mu naszą miłością. Jednak nikt nikogo nie może zmusić do miłości, dlatego Bóg stworzył nas wolnymi: nie ma prawdziwej miłości bez wolności.
Wolność oznacza możliwość wyboru między dobrem, a złem. Jednakże wolność człowieka nie jest doskonała; często dokonujemy złych wyborów i upadamy. Człowiek dobrowolnie wybrał kiedyś zło – zgrzeszył. Wybór zła jest nadużyciem naszej wolności, co prowadzi człowieka do niewoli grzechu. Odmawiając posłuszeństwa Bogu, człowiek stał się niewolnikiem grzechu. Nasza wolność jest ułomna z powodu owego nieszczęsnego grzechu pierworodnego. Ta ułomność pogłębia się wraz z kolejnymi grzechami i upadkami. Ale Chrystus uwolnił nas, abyśmy naprawdę byli wolni (Ga 5, 1).
Wychowanie do wolności jest ważnym aspektem całego procesu kształcenia moralnego dziecka. Należy to czynić stopniowo, w zależności od wieku dziecka. Rozważymy tu dwie kwestie :
- Pierwsze doświadczenie wolności.
- Wolność i wychowanie moralne.
Pierwsze doświadczenie wolności
Jak już powiedzieliśmy wyżej, celem wychowania dziecka jest właściwe korzystanie z wolności, co powoduje, że rodzice/wychowawcy będą mogli stopniowo wycofać się ze swojego zadania. Dziecko ma stać się kimś niezależnym, wolnym.
Na początku maluch jest całkowicie zależny od innych. Wychowanie go do wolności będzie polegać na stopniowym uwalnianiu go w relacji z otoczeniem i z sobą samym; na uniezależnianiu go, uczeniu, by robił rzeczy samodzielnie. W ten sposób pomaga się dziecku dorastać. 3-latek wyraziłby to w zdaniu: „pomóż mi (i pozwól) zrobić wszystko samemu”.
Oto złota reguła: nigdy nie robić za dziecko tego, co jest ono w stanie zrobić samo. Naszą rolą jest pomóc mu, jeśli czegoś rzeczywiście potrzebuje, i nic więcej – zadanie ma wykonać samo. Pole do ćwiczenia do bycia niezależnym jest bardzo szerokie: po pierwsze są to wszystkie czynności życiowe. To ćwiczenie niezależności może być realizowane dużo wcześniej, niż się często uważa:
- po 6-iu miesiącach trzeba przyzwyczajać dziecko do trzymania swojej butelki,
- około 9-go lub 10-go miesiąca, powinno pić ze szklanki,
- w 12-15-ym miesiącu powinno już jeść łyżką,
- w wieku 2 lat powinno zmywać naczynia po śniadaniu – to wręcz sprawia mu radość,
- w wieku 3 lat powinno zamiatać i umieć wykonywać wszystkie praktyczne czynności życiowe, jak np. nakrywanie do stołu,
- w wieku około 4 lat powinno samodzielne ubierać się, zapinać guziki, wiązać buty; umieć rozpoznawać prawą i lewą stronę, samodzielnie myć się i dokonywaćosobistej toalety,
- w wieku 6 lat ma ścielić łóżko, pastować buty
Nauka jazdy na rowerze albo pływania, nauka czytania lub gry na instrumencie muzycznym, uprawianie sportu… – jest wiele jeszcze wiele innych czynności, które dziecko może wykonywać, aby osiągnąć niezależność. Rozwijać wolność dziecka to wyzwalać w nim właściwą energię i wspomagać rozwój jego siły życiowej. Z upływem lat dziecko stopniowo uzyskuje coraz większą niezależność aż do dnia, w którym będzie w pełni wolnym człowiekiem.
Czy wolność oznacza, że nasze dziecko robi cokolwiek, na co ma ochotę? Że dotyka wszystkiego, czego chce dotknąć? Że robi wszystko, co mu się podoba lub co przyjdzie mu do głowy? Nie! – ponieważ nie można rozumieć wolności jako możliwości czynienia czegokolwiek. (JP II, List do Rodzin 14 – patrz: koniec naszego tekstu)
Ograniczenia i granice
Dziecko szybko będzie musiało poznać granice swojej autonomii, także granice narzucone przez życie w społeczeństwie. Stopniowo będzie musiało się nauczyć, że istnieją pewne granice jego wolności. Nie są to jednak ograniczenia pozbawione głębszego sensu. Są one narzucone mu dla jego dobra, począwszy od granic bezpieczeństwa (ogień, woda, używanie noża, przejście przez ulicę). Samo dziecko nie może poznać grożącego mu niebezpieczeństwa, ale jego rodzice o tym wiedzą, niejako „za niego”. Później pojawiają się granice, których należy przestrzegać we współżyciu z innymi: kredens z naczyniami, którego nie wolno otwierać; flakon, którego nie należy dotykać w salonie… – mówiliśmy o tym już wcześniej. Nasz maluch musi po prostu nauczyć się być posłuszny.
Posłuszeństwo nie jest sprzeczne z wolnością
Aby dobrze wychować dziecko, musimy uwzględnić jego naturę ludzką, bowiem przedmiotem chrześcijańskiego wychowania jest cały człowiek. Nie możemy zapomnieć, że pierwszy człowiek kiedyś upadł – odpadł od swojego stanu pierwotnego. Chociaż został odkupiony przez Chrystusa i przywrócony do swego stanu nadprzyrodzonego jako przybrane dziecko Boże, jednak wciąż mocno są w nim zakorzenione skutki grzechu pierworodnego, zwłaszcza słabość woli oraz nieuporządkowane skłonności i pożądania. Od najmłodszych lat musimy kontrolować rozregulowaną fantazję dziecka, a za to wspierać rozwój jego dobrych cech i przymiotów. Trzeba przede wszystkim otworzyć i uwrażliwić jego rozum na życie nadprzyrodzone oraz wzmacniać jego wolę przy pomocy łaski – bez tego nie będzie możliwe opanowanie złych skłonności.
Podstawą formowania woli dziecka jest nauczenie go posłuszeństwa. Właśnie posłuszeństwo sprawia, że dziecko stopniowo wzmacnia swoją wolę i uczy się właściwie korzystać ze swojej wolności. Posłuszeństwo jest piękną cechą, która pozwala kontrolować rozregulowaną fantazję dziecka, i równocześnie wspierać rozwój jego dobrych cech i przymiotów. To zadanie na całe życie. Dziecko wdrażane w posłuszeństwo stanie się naprawdę wolne, to znaczy zdolne do czynienia dobra. „Im więcej czynimy dobra i tym bardziej stajemy się wolni”
Z powyższych rozważań możemy wyciągnąć następujące zasady:
- Właściwe wychowanie dziecka ma na celu, by stopniowo stawało się ono niezależne. Nie róbmy rzeczy za niego, gdy jest w stanie zrobić je samo. Pomóżmy mu w razie potrzeby, czasowo, ale nie zastępujmy go.
- Dochodzenie do wolności nie oznacza pozwolenia dziecku na robienie czegokolwiek. Musi ono nauczyć się także ograniczeń narzuconych przez życie we wspólnocie.
- Nie lekceważ złych skłonności, które – nawet jeśli nie są jeszcze widoczne – mocno działają w dziecku od samego początku. Pamiętaj o tym szczególnie w pierwszych latach życia dziecka. Niezwykle ważne jest wypracowywanie przez dziecko dobrych nawyków, i to już od najmłodszych lat.
- Wychowanie do wolności polega w szczególności na formacji silnej woli.
Wolność i wychowanie moralne
Aby nasze dzieci osiągnęły pełną wolność, nie wystarczy, aby miały niezbędną autonomię we wszystkich dziedzinach codziennego życia. Jest to ważny krok, ale nie na tym polega wychowanie do wolności. Jego istotą jest nauczenie dzieci postępowania zgodnego z zasadami moralności: mają czynić dobro, unikać zła, słuchać własnego sumienia. Długotrwała to praca, domagająca się cierpliwości od rodziców. Trzy punkty są tu szczególnie ważne: formowanie trafnego osądu czynu, kształtowanie woli i wypracowanie poczucia odpowiedzialności.
- Formowanie trafnego osądu czynu
Bez umiejętności trafnego osądu dziecko nie jest w stanie rozeznać, jaką decyzję podjąć, w jakim kierunku iść. Musi się ono nauczyć, że korzystanie z wolności nie oznacza prawa do mówienia i robienia wszystkiego. Musi ono też wiedzieć, że nierespektowanie prawa moralnego jest niszczeniem własnej wolności, popadnięciem w niewolę, uderzeniem w braterstwo i sprawiedliwość społeczną oraz buntem przeciwko boskiej prawdzie (por. KKK 1740). Ta kwestia formowania trafnego osądu będzie szczegółowo omówiona przy okazji kształtowania sumienia dziecka.
- Kształtowanie woli
Kolejnym bardzo ważnym elementem wychowania dziecka jest kształtowanie jego woli. Jeśli nie nauczyłeś swojego dziecka rozeznawania tego, co jest dobre, wszystko, co mu dasz, może być użyte niewłaściwie – dziecko zrobi z tym, co mu się podoba; nie zawsze jednak będzie to obiektywnie dobre dla niego. Niezwykle ważne jest tu wychowanie moralne i religijne dziecka. Istota ludzka, nawet zaraz po urodzeniu, nie jest „małym zwierzątkiem”; nie chodzi też o to, by w późniejszym okresie ćwiczyć rozum dziecka, aby zrobić z niego coś w rodzaju „komputera”. Istota ludzka jest przede wszystkim osobą, to znaczy ma posiadać zdolność odróżniania dobra od zła; ma być odpowiedzialna za swoje wybory; powinna umieć szukać dobra, umiłować je i znajdywać w nim pełne szczęście.
Bez prawdziwej formacji moralnej i religijnej człowiek jest „ptakiem bez skrzydeł”: nigdy nie dojdzie do pełnego rozwoju swoich zdolności i samego siebie. Nie łudźmy się – to nie przez uprawianie sportu, narciarstwo, tenis, pływanie, sztukę, malarstwo, muzykę, studia, nawet nie przez uczęszczanie na mszę św. w niedzielę, nasze dziecko będzie dobrze uformowanym człowiekiem. Wszystkie te rzeczy są dobre i mogą być okazją do prawdziwej formacji, ale same w sobie nie mają żadnej magicznej właściwości rozwijania osobowego dziecka. Wychowanie dziecka do dojrzałości ma na celu osiągnięcie przez nie cnoty roztropności, umiejętności trafnego wyboru, czynienia zawsze tego, co jest dobre, osiągnięcie właściwej postawy moralnej i religijnej. Bycie odpowiedzialnym, to:
- bycie zdolnym do podjęcia właściwego działania lub misji życiowej i doprowadzenie jej do końca, tak w dobrych, jak i złych okolicznościach.
- umiejętność brania odpowiedzialności osobistej : « to ja jestem odpowiedzialny za coś, nie inni ».
- umiejętność przyznania, że jeśli coś jest nie tak, i że trzeba to poprawić.
- Wypracowanie poczucia odpowiedzialności
Dziecko powinno być odpowiedzialne za swoje czyny – wtedy jest dojrzałe. Wychowanie w tym kierunku musi rozpocząć się bardzo wcześnie. W zależności od wieku dziecka musimy powierzać mu czynności do wykonania – te, do których jest zdolne. Dziecko powinno czuć się obdarzone zaufaniem i wezwane do odpowiedzialności. Zadania muszą być dostosowane do jego wieku, by nie były zbyt trudne, co doprowadziłoby do jego zniechęcenia. Na przykład:
- Maluch w wieku 2,5 roku jest zachwycony « zmywaniem naczyń » po śniadaniu, stojąc na stołku przed zlewem, ubrany w duży fartuch. Spróbujcie, zobaczycie ! A jeśli trochę wody spadnie na podłogę, naucz go wycierać ją I nie zapomnij o podziękowaniu mu za wykonaną usługę.
- Sześciolatek jest w stanie pójść i wybrać chleb z piekarni na tej samej ulicy.
- Ośmio- dziewięciolatek jest wystarczająco dojrzały, by przejść przez ulicę (uważajcie na zachowanie niezbędnego bezpieczeństwa!). W tym samym wieku, dziecko może być odpowiedzialne za nakrywanie do stołu na zmianę ze swoim rodzeństwem.
- Dziewczynka dziewięcio- lub dziesięcioletnia jest zdolna do zrobienia może nie całego posiłku, ale jednego dania, ciasta lub tarty. Jej sukces w kuchni da jej większą wartość w oczach całej rodziny. Inna dziewczynka w jej wieku wie jak podać butelkę swojemu młodszemu bratu. Nieco później nauczy się, jak go przewijać. Jeśli jej matka jest poza domem, robiąc zakupy, to dziewczynka będzie mogła zająć się niemowlęciem w razie potrzeby.
- Sprytny chłopak, który lubi majsterkować ze swoim tatą, jest bardzo dumny z powierzenia mu jakiejś pracy, najpierw z ojcem, potem zupełnie sam (zakładając, że jest wystarczająco dojrzały, by nie „bawić się” narzędziami, kłując swojego brata).
- Dziewczynka w wieku trzynastu lub czternastu lat może być doskonałą opiekunką do dzieci. Jej szesnastoletni brat też.
- Około piętnastego roku życia dziewczyna może robić zakupy za swoją mamę. W tym samym czasie chłopcy przejmują obowiązki zastępowego skautów lub przewodnika, biorą udział w organizacji obozu wakacyjnego, itp.
Otwórzmy oczy, a znajdziemy całą gamę możliwości podjęcia odpowiedzialności przez dziecko, niezależnie od jego wieku: przygotowanie tornistra wieczorem poprzedniego dnia, uporządkowanie swojego pokoju, dbanie o rower, praca w ogrodzie, opieka nad zwierzęciem domowym…
Tak więc, stopniowo, w zależności od wieku, dzieci powinny stawać się coraz bardziej odpowiedzialne. Dziecko widzi, że rodzice mu ufają – i to jest bardzo ważne! To zaufanie, wzmacnia dziecko, które ceni je sobie bardzo i wzbudza pragnienie, by ich (rodziców) nie zawieść; co więcej – by być godnym jeszcze większego zaufania.
Kwestią, która pozostaje zawsze delikatna, jest zakres wolności pozostawionej dziecku. Nawet w tej samej rodzinie mogą istnieć dość duże różnice między dziećmi – jedno jest z natury bardziej rozsądne, inne bardziej impulsywne i bezmyślne…
« Wypuszczanie » naszych piskląt jest stopniowe: pierwsze podejścia do egzaminów lub konkursów, pójście do przedszkola, nauka czytania, jazdy na rowerze, zaangażowanie w ruchy młodzieżowe (harcerstwo lub inne), wyjazdy na obozy wakacyjne, przyjaciele, którzy zapraszają na wieczór lub wakacje itp. Zakres możliwości naszych dzieci poszerza się z biegiem lat. Dziecko jest coraz bardziej pociągane przez zewnętrzne atrakcje, powoli zbliża się do dojrzałości. To od nas zależy, czy właściwie pozwalamy na korzystanie z coraz szerszego pola wolności. Wiele zależy od:
- indywidualnego traktowania każdego dziecka,
- jego wieku i jego osobistej dojrzałości,
- kontekstu zewnętrznego.
Musimy zdawać sobie sprawę, że nasz autorytet nie jest taki sam u małych dzieci jak u nastolatków. Oraz że nadejdzie czas, kiedy dziecko „odbije od brzegu” i musimy się na to zgodzić, nawet jeśli to sprawi nam ból.
Podsumowując:
Zawsze pamiętajcie, że celem wychowania dziecka do wolności jest to, aby stało się ono odpowiedzialne za swoje czyny. „Wolność czyni człowieka odpowiedzialnym za swoje czyny, tak długo jak są one dobrowolne” (KKK 1734). Tylko dojrzały człowiek może właściwie kierować swoim życiem w sposób wolny i « działać na własną rękę ».
„Wolność wypełnia się w relacjach międzyludzkich. Każda osoba ludzka, stworzona na obraz Boży, ma prawo naturalne, by była uznana za istotę wolną i odpowiedzialną. Wszyscy są zobowiązani do szacunku wobec każdego. Prawo do korzystania z wolności jest nieodłącznym wymogiem godności osoby ludzkiej, zwłaszcza w dziedzinie moralności i religii” (KKK 1738)
Tekst uzupełniający: Jan Paweł II, LIST DO RODZIN GRATISSIMAM SANE, nr 14
Ta miłość, której Paweł Apostoł poświęcił słowa swego hymnu z Pierwszego Listu do Koryntian — ta, która jest „cierpliwa” i „łaskawa”, ta, która „wszystko przetrzyma” (13,4-7), jest z pewnością wymagająca. Piękno jej właśnie na tym polega, że jest wymagająca i w ten sposób kształtuje prawdziwe dobro człowieka oraz promieniuje prawdziwym dobrem. Dobro bowiem z natury swej dąży do „upowszechniania się”, jak mówi św. Tomasz. Miłość jest prawdziwa wówczas, gdy tworzy dobro osób i wspólnot, gdy tym dobrem obdarowuje drugich. Tylko zaś człowiek, który umie wymagać od siebie samego w imię miłości, może także wymagać miłości od drugich. Bo miłość jest wymagająca przede wszystkim dla tych, którzy są otwarci na naukę Ewangelii. Tak właśnie głosi Chrystus w swym największym przykazaniu. Trzeba, ażeby ludzie współcześni taką wymagającą miłość odkrywali u podstaw rodziny. Ona bowiem musi być zdolna do tego, aby „wszystko przetrzymać”. Idąc dalej za Apostołem, trzeba powiedzieć, że miłość nie będzie zdolna „przetrzymać wszystkiego”, jeśli ulega „zazdrościom”, jeśli szuka łatwego „poklasku”, jeśli nie umie „opierać się pysze”, jeśli „dopuszcza się bezwstydu” (por. 1 Kor 13,4-5). Prawdziwa miłość — uczy św. Paweł — jest inna: „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję” (1 Kor 13,7). Taka właśnie miłość „wszystko przetrzyma”. Jest obecna w niej potężna moc Boga samego, który „jest Miłością” (1 J 4,8.16). Jest obecna w niej potężna moc Chrystusa-Odkupiciela człowieka i Zbawiciela świata.
Otóż rozmyślając nad rozdziałem 13 Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, wchodzimy równocześnie drogą najprostszą w to, co trzeba nazwać cywilizacją miłości. Nie ma innego tekstu biblijnego, który wyrażałby tę prawdę w sposób prostszy i pełniejszy zarazem: Hymn o miłości!
Zagrożenia miłości są równocześnie także zagrożeniami cywilizacji miłości. Przyczyniają się bowiem do tego wszystkiego, co miłości się sprzeciwia. To zaś ma w języku ludzkim przede wszystkim jedną nazwę: egoizm, nie tylko jednostki, ale również egoizm we dwoje, również — w szerszym zakresie — egoizm społeczny, na przykład klasowy czy narodowy (nacjonalizm). Cywilizacji miłości jest przeciwny i to u samego korzenia egoizm w każdej postaci. Czy to znaczy, że to określenie zbyt ubogie i negatywne. Chociaż trudno zaprzeczyć, iż miłość i cywilizacja miłości realizuje się na drodze przezwyciężania różnych form egoizmu. Ma to swą pozytywną nazwę: „altruizm” jako antyteza egoizmu. Miłość jednak — ta, o której pisze św. Paweł — jest czymś jeszcze bogatszym i pełniejszym. Hymn o miłości z Pierwszego Listu do Koryntian pozostaje wielką kartą cywilizacji miłości. Chodzi w nim nie tylko o poszczególne przejawy (zarówno egoizmu, jak też altruizmu), ale przede wszystkim o zaakceptowanie definicji człowieka jako osoby, która „urzeczywistnia się” przez bezinteresowny dar z siebie samej. Dar jest — oczywiście — darem dla drugiego, „dla innych”: jest to najważniejszy wymiar cywilizacji miłości.
Wchodzimy tu w sam rdzeń ewangelicznej prawdy o wolności. Osoba pojawia się przez wolność w prawdzie. Nie można rozumieć wolności jako swobody czynienia czegokolwiek. Wolność oznacza nie tylko dar z siebie, ale oznacza też wewnętrzną dyscyplinę daru. W pojęcie daru wpisana jest nie tylko dowolna inicjatywa podmiotu, ale też wymiar powinności. To wszystko zostaje z kolei urzeczywistnione w „komunii osób”. W ten sposób znajdujemy się w samym sercu każdej rodziny.
Zarazem jesteśmy tutaj na tropie antytezy pomiędzy indywidualizmem a personalizmem. Miłość i cywilizacja miłości związane są z personalizmem. Dlaczego właśnie z personalizmem? Dlaczego indywidualizm zagraża cywilizacji miłości? Klucz odpowiedzi stanowi soborowe wyrażenie „bezinteresowny dar”. Indywidualizm oznacza także użycie wolności, w którym podmiot czyni to, co sam chce. Nie przyjmuje, aby ktoś „chciał”, wymagał od niego w imię obiektywnej prawdy. Nie chce drugiemu „dawać”, stawać się darem „bezinteresownym” w prawdzie. Indywidualizm pozostaje egocentryczny i egoistyczny. Antyteza pomiędzy nim a personalizmem rodzi się nie tyle na gruncie teorii, ile na gruncie „etosu”. „Etos” personalizmu jest altruistyczny. W jego zasięgu osoba nie tylko zdolna jest stawać się darem dla drugich, ale co więcej — znajduje w tym radość. Jest to ta radość, o jakiej mówi Chrystus (por. J 15,11; 16,20.22). […]
Motywacją etycznego utylitaryzmu jest — jak wiadomo — intensywne poszukiwanie szczęścia w stopniu maksymalnym. Jednakże to „utylitarystyczne szczęście” bywa pojmowane tylko jako przyjemność, jako doraźne zaspokojenie, które „uszczęśliwia” poszczególne jednostki bez względu na obiektywne wymagania prawdziwego dobra. Cały ten program utylitaryzmu, związany z indywidualistycznie zaprogramowaną wolnością — wolnością bez odpowiedzialności — jest antytezą miłości, również jako wyrazu ludzkiej cywilizacji, jej całościowego i spójnego kształtu. O ile takie pojęcie wolności natrafia w społeczeństwie na podatny grunt, można się obawiać, iż sprzymierzając się łatwo z każdą ludzką słabością, stanowi ono systematyczne i permanentne zagrożenie dla rodziny. Wiele negatywnych następstw można tu przytoczyć i wręcz ująć w sposób statystyczny. Wiele pozostaje w ukryciu ludzkich serc jako bolesne, długo krwawiące rany.