Serce Kościoła, czym ono jest, gdzie się znajduje, jak do niego dotrzeć? Czy jest to może miejsce naszego przebywania z Bogiem, nieskończoną Miłością, bez żadnych słów czy zabezpieczeń? Gdzie szukać odpowiedzi? Po raz kolejny z pomocą przychodzi nam
Teresa z Lisieux. Sama nosząc w swoim sercu nieskończone pragnienia, pokazuje nam jak skutecznie je zrealizować. Nigdy się nie poddaje mimo tego, że patrząc realnie, niektóre z nich się wzajemnie wykluczają. Taka harmonia sprzeczności. Ona jednak szuka sposobu, by znaleźć odpowiedź. Z pomocą przychodzą jej słowa zaczerpnięte z 12 i 13 rozdziału 1 Listu do Koryntian. Początkowo trafia na zdanie, które nie do końca ją satysfakcjonuje: „wszyscy nie mogą być apostołami, prorokami, doktorami…, a Kościół składa się z różnych członków i że oko nie może być jednocześnie ręką…”. Ona jednak nie zniechęca się i postanawia szukać dalej. W końcu trafia na słowa, które podnoszą ją na duchu: ,,Starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą”.
Teresa odkrywa prawdę, wie że „Miłość zawiera wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim, że ogarnia wszystkie czasy i wszystkie miejsca… Słowem, że jest Wieczna!” i znajduje rozwiązanie: „Jezu, moja Miłości….. znalazłam wreszcie powołanie, powołanie moje to Miłość!…. Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, i to Ty, mój Boże, mi je dałeś… W Sercu Kościoła, mej Matki, będę Miłością… W ten sposób będę wszystkim…. W ten sposób moje marzenie się spełni!!!… Rk B 3vº
Teresa nie zatrzymuje się w miejscu. Szuka do momentu, aż znajdzie właściwe rozwiązanie. Tylko jak my, ludzie XXI wieku, możemy skorzystać z jej odkrycia, by żyć miłością w sercu Kościoła, skoro nasze warunki życia są całkowicie inne niż jej? Jak odnaleźć prawdę w dzisiejszym zabieganym świecie, skoro oferuje tak wiele nowinek technicznych, które są często ważniejsze niż relacja z drugą osobą? Dzisiejszy człowiek posiada tak wiele, a tak łatwo popada w pustkę, myląc prawdziwe pragnienia ze swoimi kolejnymi zachciankami. Jak zatem znaleźć Miłość, by tę Miłość móc później dawać innym? Czy prawdziwym rozwiązaniem jest tak zaufać, by zgodzić się na wszystko i uczynić ten krok w nieznane, tak jak to zrobiła Teresa? Czy naszego życia nie dostaliśmy właśnie po to, by najpierw pogłębiać relację z Bogiem na modlitwie, a później służyć innym?
Od nas zależy tylko, co jest dla nas ważne i jakie mamy priorytety w naszym życiu. Każdy może stać się kontemplatykiem. Jeśli tylko chce, może wokół siebie stworzyć odpowiednie warunki do rozwoju życia duchowego poprzez modlitwę, czytanie duchowe i służbę. Czy będziemy w stanie oddać Bogu ster naszego życia, żyjąc zawierzeniem, ciągle ponawiając nasze akty wiary i miłości?
Może odpowiedzmy sobie na pytanie czym jest kontemplacja? Według Ryszarda od św. Wiktora kontemplacja jest to całościowe, przenikliwe i miłosne spojrzenie umysłu na rzeczy rozważane. Natomiast wg św. Tomasz z Akwinu jest to proste spojrzenie naprawdę. Teologowie karmelitańscy salmantyceńscy do tej definicji dorzucają jeszcze jedno słowo, miłość. Dla nich kontemplacja jest prostym spojrzeniem na prawdę pod wpływem miłości. O. Maria Eugeniusz podsumowując powyższe stwierdzenia uważa, iż kontemplacja jest aktem poznania, aktem prostym, który przenika prawdę bez roztrząsania, jakby w sposób intuicyjny. A miłość pobudza umysł do prostego spojrzenia. Dlatego można powiedzieć, że miłość jest początkiem i celem kontemplacji, ona zatrzymuje i upraszcza spojrzenie. Nieco szerzej o kontemplacji pisze Jacques Maritain: „Kontemplacja jest czymś uskrzydlonym i nadprzyrodzonym, wolnym wolnością Ducha Bożego, jaśniejszym niż słońce Afryki i świeższym niż woda ze strumienia, lżejszym niż puszek ptaków, niemożliwym do uchwycenia, nie dającym się pochwycić żadnej ludzkiej mierze i objąć żadnemu ludzkiemu pojęciu, szczęśliwym z upokorzenia możnych i z wywyższenia pokornych, odpornym na wszelkie postępy, zuchwalstwa czy zastraszenie, jest czymś czystym, odważnym, jasnym i mrocznym, słodszym niż miód i trwalszym od skały, krzyżującym i uszczęśliwiającym (przede wszystkim krzyżującym), a czasami tym bardziej szlachetnym, im mniej zauważalnym”. Te słowa wypływają z głębi, bo Jacques żyje kontemplacją i robi to wraz ze swoją żoną Raïssą oraz jej siostrą Werą. We trójkę tworzą małą wspólnotę ludzi świeckich, żyjącą Bożą miłością, doskonałą zgodą, radością i pokojem. Są kontemplatykami w drodze, jak o nich samych mówi Jacques.
Teresa w swoich pismach także używa słowa kontemplacja. Po raz pierwszy o kontemplacji pisze w Rękopisie A [23r°], cytuję: „Lubiłam również chwile, kiedy przypadkiem zostawałam sama z Marią (…) Wówczas Maria pozwalała mi wybrać zabawę, a ja wybierałam zupełnie nową. Maria i Teresa stawały się wtedy pustelnikami, posiadającymi jedynie ubogą chatę, niewielkie poletko zboża i kilka warzyw uprawnych. Ich życie upływało na nieustannej kontemplacji, kiedy jedna musiała zająć się czymś innym, druga zastępowała ją na modlitwie. Zarówno cisza, jaką zachowywały, jak i sposób, w który się porozumiewały, podobnie zresztą jak i całe ich postępowanie, wszystko to było niezwykle nabożne, prawie że doskonałe”. Teresa już w dzieciństwie miała niezwykłą intuicję i dążyła do tego, żeby przebywać w ciszy, podświadomie ceniąc jej wartość. Nie interesowały ją tradycyjne zabawy, a każdą chwilę starała się wykorzystać w jak najlepszy sposób, zbliżając się coraz bardziej do prawdy. Skoro małe dziecko myśli w ten sposób, to można wysnuć wniosek, że kontemplacja nie jest zarezerwowana tylko dla nielicznych.
Teresa o kontemplacji pisze jeszcze w liście 274 z 21 czerwca 1897 roku do księdza Bellière’a: „Gdy widzę Magdalenę wkraczającą na salę wypełnioną biesiadnikami, żeby łzami swymi oblewać nogi uwielbianego Mistrza, którego dotyka po raz pierwszy, czuję, że serce jej zrozumiało przepastne głębiny miłości i miłosierdzia Serca Jezusowego. A jakkolwiek wielką jest grzesznicą, to Serce miłościwe, nie tylko gotowe jest przebaczyć jej, ale chce jeszcze obdarzyć ją dobrodziejstwami poufnego zjednoczenia z sobą, wznieść ją na najwyższe szczyty kontemplacji”. Teresa w tych słowach chce podkreślić, że każdy z nas bez względu na wszelkie okoliczności jakie miały miejsce w jego życiu, wezwany jest do świętości i to nie takiej połowicznej, ale oddania się w całości.
Życie miłością w sercu Kościoła na wzór Teresy może dla nas stać się życiem kontemplacją w sercu świata. Właśnie w miejscu w którym żyjemy, bez względu na to jaką drogę wybraliśmy. Każdy z nas otrzymał potencjał, który może, a trzeba nawet powiedzieć, że został zobowiązany do tego, by ten potencjał wykorzystać jak najlepiej dając siebie innym. Jacques Maritain w książce Kontemplacja w świecie podkreśla wartość, jaką w naszych czasach stanowi życie modlitwy i zjednoczenia z Bogiem. Jest to droga dla wszystkich, którzy prowadzą zwyczajne życie, mężczyzn i kobiet naszych czasów: z pracą, niepokojem, ryzykiem i doczesnym zaangażowaniem. Uważa on, że takich osób jest dużo więcej niż się przypuszcza. A byłoby ich o wiele więcej, gdyby ich nie zawracano z tej drogi, czy to przez wmawianie im, że nie są do tego zdolni, czy to przez ignorancję i lekceważenie samej kontemplacji. A przecież życie mistyczne to działanie Ducha Świętego w nas. Natomiast odwracanie dusz ludzkich od łask związanych z kontemplacją, prowadzi do uczynienia z chrześcijaństwa jedynie moralności, gdy tym czasem jest ono przede wszystkim zjednoczeniem z Bogiem w wierze i miłości nadprzyrodzonej.
Kontemplacja będąca dziełem Ducha Świętego w nas, jest więc zarazem wolnością i różnorodnością jego darów. Jacques i Raïssa w jednej ze swoich książek, piszą tak: „kontemplacja wymaga, nie mówimy opuszczenia klauzury, lecz wyjścia i rozprzestrzenienia się poza nią. Czas najwyższy skończyć ze złudzeniem, któremu ulega wciąż tylu ludzi, że jest ona zastrzeżona wyłącznie dla specjalistów”. Przesłanie to jest bardzo bliskie temu, co pokazuje nam nie tylko Teresa z Lisieux, ale także Karol de Foucauld. Można tutaj podkreślić, że oboje umieli odpowiedzieć na tę nadzwyczajną miłość, którą Bóg ich ukochał. Czy na tę miłość będziemy również w stanie odpowiedzieć i my? Bo tajemnica kontemplacji nie będzie się wyrażać w naszej świadomej modlitwie, lecz w naszej odpowiedzi na to co się dzieje dookoła.
Jacques Maritain w 1966 roku w UNESCO miał wystąpienie na temat: Duchowe warunki postępu i pokoju, i wtedy wypowiedział takie słowa, cytuję: „To, co ostatecznie pozwala nam dzisiaj mieć nadzieję, to fakt, że w niewidoczny sposób, częściej niż możemy przypuszczać mamy do czynienia z przebudzeniem. Nie mówię, że z przebudzeniem licznych, lecz niektórych dusz. Jest to przebudzenie do tego życia modlitwy kontemplacyjnej i jedności z Bogiem, która jest ukrytym źródłem. Z tego źródła miłość wypływa na tysiąc sekretnych sposobów; ono również wspomaga pracę ludzi oddających się działalności apostolskiej czy doczesnej, koniecznej, aby świat nie zginął. Niewidzialna konstelacja dusz oddanych życiu kontemplacyjnemu i to, powtarzam, w samym świecie, w łonie samego świata, jest właśnie ostateczną przyczyną naszej nadziei.”
Bo każdy z nas należy do mistycznego ciała Jezusa, i każdy z nas jest stworzony, aby widzieć Boga w wieczności i być z Nim na wieki złączonym poprzez miłość przeżytą na ziemi. Za każdego z nas Chrystus oddał swoje życie w najwyższym akcie swojej miłości. Swoje życie oddał za Kościół i cały lud Boży. Dokonał tego oddając swoje życie za każdego z nas, tak jakby każdy z nas był jedyny na świecie. Dlatego odpowiedź na taką miłość poprzez całkowity dar z siebie z miłości jest obowiązkiem każdego z nas, tym bardziej, jeśli się wie, co Bóg dla nas zrobił.
Wśród nas są osoby, które pragną czegoś więcej, niż tylko zwyczajne życie dobrego chrześcijanina w świecie. Właśnie dla nich propozycją jest to, by podążać drogą bardzo prostą, wymagającą jedynie miłości, pokory i skupienia w Bogu bez żadnych widocznych łask. Właśnie taką drogą dla ubogich jaką podążała Teresa z Lisieux. Drogą, która prowadzi do ogołocenia. W końcu nawet modlitwa staje się do tego stopnia oschła, że może się wydawać, iż będziemy się uciekać w rozproszenie i pustkę. Jest to droga dla każdego z nas, lecz wymaga wielkiej odwagi. Sprowadza się ona do całkowitego oddania się Temu, którego się kocha. Musimy liczyć się z tym, że na tej drodze będziemy przeprowadzani przez wszystkie etapy, przez które Jezus będzie chciał, abyśmy przeszli. I tylko On to wie w jaki sposób będzie nas prowadził poprzez światło i ciemności tam, gdzie On sam zechce. Podążając tą drogą zawierzenia, jedynie w Jego sercu będziemy mogli znaleźć swoje schronienie. A to z kolei pociągnie nas do tego, by inni znaleźli schronienie w naszych sercach.
Żyją nim w całej prostocie, bez żadnych wizji, cudów, lecz jedynie z wielkim pragnieniem miłości do Boga i do bliźniego, przez który bez żadnego hałasu i rozgłosu dzieje się wokół nich tyle dobra. Na koniec może jeszcze przytoczę jedną myśl Jacques’a Maritain: „nasza epoka musi sobie uprzytomnić to, że jest wiele dróg i form, poprzez które kontemplacja rozprzestrzenia się w świecie. Jednocześnie jest tak wielka liczba dusz spragnionych, które są wezwane do kontemplacji. Dlatego wielką potrzebą naszego wieku, w tym co dotyczy życia duchowego, jest skierowanie kontemplacji na drogi ludzkie. I w tym pomaga nam Teresa. Natomiast jej mała droga w gruncie rzeczy jest wielką i heroiczną drogą, surowo ukrywającą swą wielkość pod osłoną prostoty. Właśnie prostota sprawia, iż wszyscy, którzy dążą do doskonałości, mają drogę otwartą, niezależnie od tego, jakie byłyby warunki ich życia”. Dlatego spróbujmy tak jak Teresa w swoim karmelu dobrze wykorzystać czas w tym miejscu, w którym aktualnie przebywamy. Ona doskonale przygotowała dla nas upowszechnienie sposobu życia w jedności z Bogiem, a my w obecności Trójcy Świętej i w miłości braterskiej bądźmy iskrą nadziei dla innych.
Sylwia MYSZKOWSKA