Wytrwałość w modlitwie
Praktykowanie modlitwy w ciszy wiąże się z różnorodnymi próbami, takimi jak zwątpienia, oschłości, rozproszenia. Oto 9 sposobów pomocnych w radzeniu sobie z klasycznymi trudnościami, które zostały zainspirowane pismami o. Marii Eugeniusza od Dzieciątka Jezus.
Modlitwa w ciszy stanowi kwintesencję modlitwy. Polega ona na tajemniczym przylgnięciu do Boga poprzez akty wiary. Podobnie jak kobieta cierpiąca na krwotok w momencie dotknięcia się płaszcza Jezusa, tak i my zostajemy wtedy przeniknięci i przemienieni przez Jego łaskę. Wytrwałość w tej praktyce jest sprawą kluczowej wagi w życiu chrześcijańskim, jednak napotyka ona wiele trudności. Ojciec Maria-Eugeniusz podsuwa cenne rady pomocne w ich przezwyciężeniu.
„Nie mam czasu”
Wszystko zależy od naszych priorytetów. Jeśli chcemy poznać Boga przez doświadczenie i wypełnić nasze życiowe powołanie, znalezienie czasu na codzienną modlitwę jest kwestią zasadniczą. Możemy rozpocząć od krótszej modlitwy, ale zdaniem o. Marii Eugeniusza nie doświadczymy działania Boga, jeśli nie poświęcimy na modlitwę co najmniej 30 minut dziennie. Jeśli wydaje nam się to zbyt wiele, możemy dążyć do tego celu stopniowo i w razie potrzeby początkowo podzielić czas na mniejsze odcinki.
„Nic nie czuję”
Łopatą nie można złapać fal radiowych – przypomina z humorem o. Maria-Eugeniusz. Chce przez to powiedzieć, że nasze zmysły i nasz rozum nie są przystosowane do odczuwania Bożej miłości, która należy do porządku nadprzyrodzonego. Wiara, boski organ poznania zaszczepiony na naszym rozumie przez łaskę chrztu, pozwala nam osobiście przylgnąć do Boga. To spotkanie, mimo że pewne, pozostaje dla nas ciemne. To tak jakbyśmy wpatrywali się w słońce oczami sowy.
„Jestem rozproszony”
Modlitwa nie jest nigdy oderwana od naszego życia. Możemy więc wyeliminować niektóre rozproszenia przez ascezę zmysłów, na przykład praktykowanie postu. Pomocne jest także przebywanie w obecności Chrystusa przez regularne czytanie Ewangelii lub prostych i pewnych dzieł duchowych. Modlitwa w ciszy, szczególnie na początku, potrzebuje prawdy objawionej, by skoncentrować się na Bogu. Rozproszenia mogą nam ukazać potrzebę przebaczenia komuś lub przyjęcia czyjegoś przebaczenia, a także te problemy, które wymagają jeszcze w naszym życiu rozwiązania.
„W dalszym ciągu jestem rozproszony”
Istnieją rozproszenia niemożliwe do wyeliminowania. Nie zawsze możemy zapanować nad naszą wyobraźnią. To jednak nie przeszkadza w tym, by nasza wola, od której zależy akt wiary, w dalszym ciągu była przy Bogu, nawet jeśli nasz duch błądzi i oddala się od Niego. Niecierpliwienie się i próba wyłączenia za wszelką cenę naszej wyobraźni oznaczałaby nadmierne skupianie się na sobie. Należy natomiast ponownie skierować swoją uwagę na Boga, pomagając sobie patrzeniem na ikonę lub prostym i pełnym ufności zwróceniem się do Niego.
„Nie jestem wystarczająco mądry”
Modlitwa w ciszy jest aktem zawierzenia i miłości, do którego zdolne jest nawet małe ochrzczone dziecko. Dzięki łasce chrztu, przez którą Duch Święty mieszka w nas, możemy w tajemniczy sposób dotykać żyjącego Boga. To, co istotne, to prosty akt wiary i miłości. Wielki teolog nie jest tu bardziej uprzywilejowany niż prosty człowiek, który siadał w ciszy w Kościele i tłumaczył proboszczowi z Ars: „Ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”.
„Jestem zbyt aktywny”
Jednym z kierunków francuskiej duchowości było utożsamianie modlitwy w ciszy z medytacją Pisma Świętego. O ile jest ona pomocna na początku modlitwy, to ważne jest, aby nie koncentrować się za bardzo na rozważaniu, lecz na tym, aby kochać. Akt modlitwy to proste i pełne miłości patrzenie z wiarą na Chrystusa, nie zaś przeprowadzenie rozważań o Bogu.
„Jestem zbyt pasywny”
Podczas modlitwy nie wystarczy usiąść i czekać, aż czas przeznaczony na modlitwę dobiegnie końca. Szczególnie na początku musimy uciszyć na tyle na ile to możliwe nasze zmysły, zwrócić ku Chrystusowi nasz umysł, odnawiając akty zawierzenia i oddania się Bogu. „Mój Boże, jesteś obecny, a ja stoję przed Tobą. Kocham Cię Panie, Ciebie, któryś mnie stworzył i wybawił”.
„Nie posiadam dobrej techniki”
Zwrócenie uwagi na oddech może nas uspokoić, a odpowiednia pozycja ciała może pomóc w skupieniu. Niektórzy będą potrzebowali recytowania różańca, by zaspokoić pragnienie aktywności swojego ducha. Ale są to tylko techniki pomocnicze. Najważniejsze jest przylgnięcie naszej duszy do Boga.
„Nie daję rady”
To Bóg wykonuje największą część pracy. Paradoksalnie Jego działanie wprawia nas w stan bolesnej bezradności. Jego światło jest nieskończone, podczas gdy nasze możliwości są ograniczone. To, o co jesteśmy proszeni, to jedynie „pragnienie oddania się mocy miłości, która jest w Bogu, którą jest Bóg”. Ta dyspozycja pozwala nam wytrwać na modlitwie nawet w czasie oschłości. Stopniowe doświadczanie próżności naszych wysiłków oczyści naszą ufność, uwalniając ją od nas samych, i kierując ją wyłącznie na Boga.
Xavier ACCART