uwolnić WOLNOŚĆ

Genialne odkrycie.
Ubóstwo trampoliną nadziei

Wydajność i skuteczność to słowa klucze współczesnego społeczeństwa. Ale czy można być najlepszym we wszystkim i w każdej chwili? Wraz z uświadomieniem sobie naszych ograniczeń przychodzi porażka, zniechęcenie, brak szacunku dla samego siebie, nawet rozpacz. Wobec tego uniwersalnego doświadczenia naszej słabości błogosławiony o. Maria Eugeniusz wydobywa na światło dzienne pewien aspekt małej drogi Teresy z Lisieux. Chodzi mianowicie o ścisły związek pomiędzy ufnością i ubóstwem, który określa „genialnym odkryciem”.

Postaramy się w niniejszym tekście najpierw przeanalizować pewne aspekty terezjańskiej dynamiki nadziei. Następnie przyjrzymy się jak o. Maria Eugeniusz wyjaśnia doświadczenie Teresy rozwijając praktyczny wymiar nadziei, która zawiera płodne napięcie pomiędzy ufnością wobec Boga i duchowym ubóstwem.

Terezjańska dynamika nadziei

Teresa od Dzieciątka Jezus była całkowicie przeniknięta nauczaniem św. Jana od Krzyża, zwłaszcza jego przesłaniem dotyczącym nadziei. Czytała jego maksymy, chociażby tę:

Im więcej Bóg chce nam dać, tym większe wzbudza pragnienia, aż stwarza w nas całkowitą pustkę, którą pragnie wypełnić swoimi darami.

Bóg tak bardzo wypełnia nadzieję duszy, która bez przerwy zwrócona jest ku Niemu i nie kieruje swego wzroku ku innym podmiotom, że można spokojnie powiedzieć o niej, że otrzymuje tyle ile pragnie.

Możemy również zacytować fragment listu świętego do pewnej karmelitanki: Im więcej chce dać, tym większe wzbudza pragnienia, aż stwarza w nas całkowitą pustkę, którą pragnie wypełnić swoimi darami.

W pierwszej części Aktu oddania się Miłości Miłosiernej Teresa powtórzy pierwszą część cytowanego fragmentu.

Jestem więc pewna, że spełnisz moje pragnienia, o mój Boże! Im więcej zamierzasz dać, tym więcej każesz pragnąć. Czuję w mym sercu niezmierzone pragnienia, toteż proszę z ufnością, byś pospieszył zabrać na własność moją duszę.

Znamy doskonale znaczenie wielkich pragnień w życiu Teresy. Wiemy, że w dzieciństwie gorąco pragnęła naśladować czyny bohaterki francuskiej historii Joanny d’Arc. Tymczasem Jezus dał jej do zrozumienia, że: prawdziwa chwała to ta, która trwa wiecznie i żeby do niej dojść nie trzeba dokonywać niezwykłych dzieł, ale ukryć się i tak praktykować cnotę, aby prawa ręka nie wiedziała co czyni lewa (A 32r°). Jezus ukazał jej ponadto, że jej własna chwała nie będzie objawiona oczom śmiertelników, ale że zostanie świętą poprzez doświadczenie własnej niedoskonałości i słabości. Rozwój jej pragnień nie koncentruje się więc na osiągnięciu świętości, ale na sposobie jej realizacji. Jej świętość nie będzie widoczna na zewnątrz, ale będzie się rozwijała w ukryciu, w klimacie przeżywanej słabości i małości.

W rzeczywistości, w miarę postępu, Jezus ukazuje młodej karmelitance głęboką przepaść, która istnieje pomiędzy jej ogromnym pragnieniem i jej osobistą niezdolnością jego realizacji, wlewając jednocześnie w jej serce śmiałą ufność, miłosną zuchwałość, inaczej mówiąc miłosną nadzieję, która daje jej pewność, że pewnego dnia wielkie pragnienie będzie mogło się zrealizować.

Niedługo przed śmiercią pisała do ks. Bellièra: Jezus sprawiał zawsze, że pragnęłam tego właśnie, co On chciał mi dać (List 253). Swoją ufną postawą Teresa ukazuje w pełnym świetle dynamikę cnoty nadziei, która niezmiennie opiera się na Jezusie, ponieważ motywem poruszającym nadzieję jest perspektywa Bożej pomocy. Aby zrealizować swoje pragnienia, które sama nazywa „nieskończonymi”, Mała Teresa nie opiera się na własnych zasługach, ponieważ uważa, że nie posiada ich wcale, ale na Tym, który jest Samą Świętością (A 32r°).

Jeżeli chodzi o pragnienia Teresy, należałoby skomentować obszerne fragmenty rękopisu B. Przypomnijmy jedynie, że Teresa ukazuje je jako większe niż cały świat, łączące czyny wszystkich Świętych. Z powodu ich niezmiernej intensywności Teresa przeżywa prawdziwe męczeństwo. Odnajduje w końcu ich spełnienie kiedy odkrywa swoje powołanie do miłości. Ten rodzaj nadmiaru właściwy miłości odnajdujemy w Akcie Oddania się Miłości Miłosiernej, gdzie w pierwszej wersji Teresa napisała spontanicznie: czuję w moim sercu nieskończone pragnienia. Tymczasem sławny list Teresy do siostry Marii od Najświętszego Serca z 17 września 1896 roku pozwala jej wyjaśnić, że jej pragnienia, w tym pragnienie męczeństwa, są niczym, ponieważ w ostateczności nieograniczona ufność, którą odczuwa w swoim sercu nie opiera się na nich, są one bowiem wyłącznie pociechą, jakiej Jezus użycza niekiedy duszom słabym. Następuje stwierdzenie zasadnicze:

Ach! Czuję doskonale, że to nie one (wielkie pragnienia) podobają się Bogu w mojej małej duszy; raczej z upodobaniem widzi, że miłuję moją małość i moje ubóstwo, widzi moją ślepą ufność w Jego miłosierdzie (List 197).

Oto klucz do małej drogi. Opiera się on na głębokiej świadomości ubóstwa małego dziecka, jego marności oraz na aktywnym oczekiwaniu Bożej łaski poprzez nadzieję. Kiedy otrzymuje łaskę od swojego Ojca Niebieskiego, przyznaje, że łaska do niej nie należy, że nie jest jej właścicielką. W ostatnich tygodniach swojego życia Teresa przyznaje, że gdyby powiedziała, że udało jej się zdobyć pewną cnotę i że jest pewna, że może ją praktykować, popełniłaby poważną niewierność opierając się na własnych siłach i ryzykowałaby upadek w przepaść (Żółty Zeszyt, 7.8.4). Przypisywać sobie niesłusznie zasługi pochodzące od Boga byłoby strasznym oszustwem, powiększonym jeszcze o ułudę dotyczącą rzeczywistych zdolności. W każdej chwili Teresa pragnie więc opierać swoją nadzieję wyłącznie na Bogu i prosi Go, aby dał jej duszy przymioty, które pragnie praktykować. […]

Wprowadzenie w czyn nadziei jest więc okazją silnego doświadczenia kontrastu pomiędzy siłą Boga i nieodłączną słabością tego, kto się do Niego zbliża. O. Maria Eugeniusz mocno podkreśla  ten aspekt i wyciąga z niego bardzo ważne i praktyczne wnioski.

 

Nadzieja, cnotą drogi

W swoim nauczaniu o. Maria Eugeniusz przypomina klasyczna definicję nadziei.

Nadzieja jest w życiu duchowym cnotą ruchu, jest motorem, który to życie porusza, skrzydłami, które ja unoszą. Dusza, która nie żywi nadziei – bądź dlatego, że czuje się przepełniona i zadowolona z tego, co posiada, bądź dlatego, że zrezygnowała  z dalszych osiągnięć – utraciła całą dynamikę i nie posuwa się naprzód.

Karmelita podkreśla dynamiczny wymiar nadziei: Idziemy ku Bogu na miarę naszej nadziei. Bardzo ważne jest pielęgnowanie cnoty nadziei. Nadzieja polega na życiu w nieustannej zależności wobec Boga. Św. Tomasz opisuje nadzieję jako cnotę, która koncentruje się ni mniej ni więcej tylko na Bogu samym. Otóż Bóg jest nie tylko najwyższym celem naszego życia, jest również tym, który daje nam środki do osiągnięcia celu, którym jest On Sam. W ten sposób oczekując ni mniej ni więcej tylko Boga samego i opierając się  na Nim samym dochodzimy do wiecznego szczęścia. List do Hebrajczyków trafnie opisuje tę zależność wobec Chrystusa porównując ją do kotwicy, która zakotwicza nas w Bogu, którego jeszcze nie posiadamy, tak jak kotwica stabilizująca statek. Bez niej, zoczylibyśmy z kursu i nie dotarlibyśmy do celu.

W końcu, mieć nadzieję oznacza tyle co oczekiwać Boga od Boga, to oczekiwać Boga wyłącznie z Jego powodu. W ten sposób dynamika nadziei rodzi w nas coś, co moglibyśmy nazwać zmianą środka ciężkości: od tej pory równowaga naszego życia i naszego duchowego wzrostu, nie jest już w nas, ale w Bogu.

Ta zmiana wymaga oczyszczenia podmiotu i motywu naszej nadziei. Podmiotem jest Bóg i to wszystko, co rzeczywiście do Niego prowadzi, motywem zaś jest obietnica Boga, który zawsze jest wierny. Mieć nadzieję, to oczekiwać Boga z powodu jego pomocnej wszechmocy, która jest jedynym odpowiednim motywem dla nadprzyrodzonego dobra, którego oczekujemy. Mówiąc po prostu: naszą wielką nadzieją jest Bóg sam. O. Maria Eugeniusz dodaje jeszcze: tę czystość obiektu i motywu działania, która decyduje o doskonałości nadziei, otrzymuje się poprzez eliminację całej reszty elementów, przez to najwyższe ogołocenie, będące ubóstwem duchowym (…)

 

Zależności pomiędzy nadzieją a ubóstwem

Nadzieja rodzi więc dwie postawy. Zawiera dwa nierozerwalne oblicza: z jednej strony dynamizm, aktywny i ufny marsz w stronę Boga, skrzydła, które unoszą duszę, z drugiej zaś strony pragnienie, oczekiwanie przeżywane w atmosferze ogołocenia i wewnętrznego ubóstwa. O. Maria Eugeniusz pisze, że dusza czuje się jakby sparaliżowana przez siłę emanującą z obecnego, lecz ukrytego obiektu, chce powiedzieć, że ten paraliż, ta boleśnie odczuwana niemoc pochodzi w rzeczywistości od przemożnej działalności Ducha Świętego. Odkrywa ona w duszy jej głęboką nędzę i niemożność uczynienia jakiegokolwiek dobra. To doświadczenie osiąga swoją maksymalną intensywność w czasie nocy ducha kiedy dusza przeżywać będzie bolesny wysiłek odrodzenia zmuszający ją do ćwiczenia tej cnoty z całą mocą, do której jest zdolna.

Rzeczywiście, w tym okresie wielkich oczyszczeń, dusza ma wrażenie, że dotyka dna swojej nędzy, że jest jakby unieruchomiona na planie duchowym. Gorąca miłość, która ożywia najgłębsze zakamarki duszy ukazuje się wtedy w szczególny sposób poprzez jęki i westchnienia nadziei. Przedstawiając w ten sposób swoją nędzę Bogu, dusza przyciąga Go i zasysa bolesną swoją próżnią. To warunek jej przemiany przez Ducha.

Aby odrodzić się pod tchnieniem ducha, trzeba stać się ubogim, ufnym i we wszystkim zależnym od Boga […] odrodzenie nie jest niczym innym jak stopniowym powrotem do dziecięctwa.

Odwołując się do św. Jana od Krzyża i do małej świętej o. Maria Eugeniusz wyjaśnia ścisły związek pomiędzy nadzieją, ubóstwem i dziecięctwem duchowym:

Święty Jan od Krzyża powiązał cnotę nadziei z duchowym ubóstwem. Ta nadzieja, wznosząc się ku temu, którego pragnie – ku Bogu, robi to tym lepiej im bardziej jest uboga. To ubóstwo daje siłę i doskonałość nadziei. Aby mieć nadzieję, trzeba być ubogim. Duchowe dziecięctwo opiera się na ubóstwie i nadziei. To zwornik małej drogi Teresy od Dzieciątka Jezus, to jej teologiczny fundament. (Twoja miłość wzrastała wraz ze mną. Duchowy geniusz. Teresa z Lisieux).

Jak sama nazwa wskazuje mała droga dziecięctwa duchowego wymaga, abyśmy zachowywali się wobec Boga jak dzieci, to znaczy, abyśmy rzeczywiście uruchomili naszą łaskę, która czyni z nas dzieci boże.

Prawdziwe dziecko Boże jest ubogie samo w sobie, ale bogate Bogiem, od którego wszystko nieustannie otrzymuje. Oczyszczając nadzieję, ubóstwo otwiera drzwi darom Boga. Ale to nie samo ubóstwo daje nam Boga, towarzyszyć musi mu nadzieja i ufność wobec Boga.

Takie doświadczenie ubóstwa  oczyszcza w nas tendencję upodobania w samych sobie i w swych własnych możliwościach sprawczych. W ten sposób dusza uczy się powoli przyjmować każdą dobrą czynność z ręki Pana, który daje duszy zdolność jej wykonania. Wg o. Marii-Eugeniusza dynamika nadziei u św. Teresy sprowadza się do dwóch podstawowych postaw współdziałających i uzupełniających się wzajemnie: ubóstwa ofiarowanego z ufnością i wzmocnionego wytrwałym wysiłkiem: Przekonanie o swej małości i bezsile wobec rezultatu, który się pragnie osiągnąć, a jednocześnie energiczne działanie, aby zasłużyć na interwencję Boga – oto dwa bieguny, wokół których obraca się dusza Świętej.

Taka asceza przyciąga Miłosierdzie Boga, które przychodzi z pomocą przyzywającej ją słabości. O. Maria-Eugeniusz nazywa ją ascezą mistyczną w tym znaczeniu, że – całkowicie podległa aktywności Boga – działa tylko po to, za to w sposób energiczny, aby otworzyć Bogu cała duszę, usuwając z niej to, co mogłoby przeszkadzać jej w rozwoju, i zapewnić w ten sposób światłu Bożemu najwyższą skuteczność.

To prawdziwa asceza, asceza małości, ponieważ pragnie jedynie współpracować z wszechmocną działalnością Boga.

Ta ostatnia pozostaje czynnikiem głównym. W końcu doskonałość polega na całkowitym oddaniu się Bogu, on sam daje świętym zdolność dokonania rzeczy doskonałych. Według o. Marii-Eugeniusza współpraca Teresy polega przede wszystkim na całkowitym poddaniu się Bożemu światłu, jej siła leży w jej podatności na wezwania Boga. Pracuje wraz z Duchem Świętym wyłącznie po to, aby zatryumfowały w niej przymioty Boga. Na tym polega pełnia łaski.

Dla o. Marii Eugeniusza, ta zupełna zależność od Boga, oparta z jednej strony na absolutnym ubóstwie duchowym, a z drugiej strony na ciągłej pomocy Bożej, stanowi o doskonałości łaski synostwa i świadczy o doskonałym królowaniu Boga w duszy, jest bowiem napisane, że wszyscy ci, których prowadzi duch Boży, są synami Bożymi.

Według niego świętość polega na takim ubóstwie, że w każdej chwili jesteśmy zmuszeni prosić o wszystko Ducha Świętego, że jesteśmy całkowicie od Niego zależni, zawieszeni na jego wsparciu, przekonani, że bez jego łaski niczego nie jesteśmy w stanie dokonać.

Nie waha się twierdzić, że to uzupełniające się wrażenie słabości i pełni jest łaską narzędzi Boga. Tłumaczy to w ten sposób: Wszyscy, którzy pracowali dla Kościoła odczuwali to ubóstwo (…) Trzeba doświadczyć własnej słabości, aby wezwać Boga. Kiedy odczuwa się własną siłę, pracuje się własną siłą. Kiedy czuje się własną bezsilność, jest się zmuszonym do nieustannego wzywania Boga (…). Nasze ubóstwo i nasza słabość zmuszają nas do skierowania naszych kroków w stronę Boga. Tak Bóg formuje dusze z którymi chce współpracować (…). Daje im odczuć ich słabość, aby wezwały Go na pomoc. Stwarza w nich uległość przez ubóstwo, zmienia je w żebraków, aby stały się mu posłuszne. Bóg stwarza uległość przez ubóstwo duchowe.

ks. François-Régis WILHÉLEM

Artykuł pochodzi z czasopisma Teresa z Lisieux zeszyt 12 wiosna-lato 2018

Nakład numeru został wyczerpany

Pozostałe artykuły 

 

 

Updating…
  • Brak produktów w koszyku.